niedziela, 7 października 2012

Jesienny Tułacz 2012

W nocy z 6 na 7 października rozegrana została XV edycja zawsze oczekiwanego przez nas NRnO. W jesiennej oprawie, po Kościerskich lasach tułali się Adam Świeca i Igor Bereza. Tylko na tę noc pogoda odpuściła sobie deszcz i dała stosunkowo lekkie warunki na przygodę.

Wyniki 15 edycji Tułacza rozegranego w okolicach Kościerzyny przyniosły nam ambiwalentne uczucia. Zapisaliśmy zaledwie garstkę lampionów Trasy Rowerowej. Popełniliśmy masę błędów, z zaliczeniem kąpieli w błocie włącznie. Lecz z drugiej strony innym wcale nie poszło lepiej.
Poziom bardzo wyrównany. 200 pkt karnych mniej i bylibyśmy tuz za podium. Dlatego 8 miejsce z 1215pkt jest zdecydowanie poniżej oczekiwań. Lepsze miejsce od poprzednich edycji wynikało raczej z niewielkiej liczby załóg, które dotarły do mety.
 Przed startami.
Po większości startów.
Błądziliśmy spokojnie po lesie z inną ekipą, gdy wtem rower naszego towarzysza skapitulował. Zerwany hak tylnej przerzutki. Po drodze widzieliśmy jeszcze porzuconą oponę z dętką. Z 16 ekip rozpoczynających rajd na metę dotarło zaledwie 11. Nas duże problemy techniczne ominęły. Tym razem zabrakło ekip turystycznych. Wszyscy pokazali niezły poziom.
Odprawa

A teraz Wyjazd na trasę!
Na trasie zbudowanej przez Pana Tomasza Jankowskiego znajdowały się 24 lampiony (check pointy). Kolejność zdobycia obowiązkowa za wyjątkiem ciekawej strefy Linia Obowiązkowego Przejazdu znajdującej się pomiędzy punktem kontrolnym 9 i 10. To nowość i rewelacja. Na linii oznaczonej na mapie znajdowały się 3 lampiony LOP, w nieznanym miejscu. Rzecz polegała na tym, by jechać powoli i nie patrzeć przed siebie a szukać po bokach.
Najlepsze jest jednak to że LOP znajdowała się dokładnie po drugiej stronie rzeki względem linii optymalnego przejazdu. Przejechaliśmy przez całą długość trasy po lewej stronie rzeki, by potem po moście kolejowym dotrzeć do końca LOP. Tam zdobyliśmy tylko 1 punkt kontrolny, ponieważ był widoczny z daleka. Pozostałe sobie darowaliśmy by nie tracić czasu.
Okolica LOP. By dotrzeć do niej dotrzeć trzeba było pokonać most kolejowy. Trudności sprawiały strome nasypy.
Drobny zarzut do budowniczego trasy. Miała ona prawie 58 km, lecz były to odległości po liniach prostych. Na odprawie usłyszeliśmy że oznacza to dla nas ponad 60km. To oczywiste, że gdyby ktoś zdobył wszystkie pokonałby blisko 100km.
Towarzysze z trasy pieszej. Wspólny punkt w rzecznym rozlewisku.
Dobrze pogadać ze znajomymi z zawodów MTB/XC. Zdjęcie Radek Knuth.
Do tej pory zwycięzcy kończyli z wynikiem 0 punktów karnych. Tutaj mieli prawie 700 i pominęli aż 6 lampionów. Oznacza to że prawie połowa trasy nie zobaczyła żadnego zawodnika. Być może tłumaczy to fakt że na mapie stoi limit czasu 12h poprawione na 8h.
We wcześniejszych edycjach Tułacza przeważały PK umieszczone na szczytach wzniesień, sporadycznie w dołach lub jarach. Tutaj wiele lampionów ustawiono w ciekawych rozlewiskach rzek. Nawet na ziemi. Niestety przestrzeń na południe do północnego zachodu Kościerzyny jest bardzo płaska. Utrudniało to nawigowanie w oparciu o wzniesienia.
Tuż przed startem uśmiech nie schodzi z twarzy. Już na pierwszym PK uśmiech zrzedł. Napotkaliśmy standardowy problem Wybrana ścieżka nie istnieje, pochłonięta przez naturę.
Brak charakterystycznych szczytów, przełęczy, zjazdów czy dołów. Jak wiadomo mapy pochodzą z lat 60 i 70 więc wiele od tamtego czasu się zmieniło. Powstały nowe drogi, wiele odzyskała matka natura. W kilku miejscach przedzieraliśmy się po lesie sugerującym ruiny dawnej ścieżki. Trochę jak archeolodzy.
Po łatwym PK 11 zmuszeni byliśmy do powrotu szosą w kierunku bazy. Jeszcze 1,5h i udało się zdobyć ostatni PK 21. Honor ocalony, choć atakowaliśmy go dwukrotnie. Ścieżka zachodnia była całkowicie zarośnięta. Dotarliśmy pieszo, od wschodu. Potem nieco na czuja, szybko do bazy by zdążyć 8min przed upływem regulaminowych 8h.
 Wreszcie meta. Można iść spać na jakieś 2,5h. Noclegownia jak zwykle w sali gimnastycznej.
Żadne XC nigdy nie wybrudzi roweru tak jak 8h Nocnego Rajdu na Orientację.
Musze przyznać, że na podstawie naszego trzeciego startu nauczyliśmy się kilku technicznych spraw. Nie myślimy już o takich podstawach jak choćby ubiór czy ekwipunek. Prawdę powiedziawszy nie przytoczę naszych spostrzeżeń ponieważ dla starych wyjadaczy będą one oczywiste, a amatorom zbyt byśmy pomogli. W następnej edycji możemy być już bardzo konkurencyjni.
tekst Adam Świeca

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz