W
nocy z 6 na 7 października rozegrana została XV edycja zawsze
oczekiwanego przez nas NRnO. W jesiennej oprawie, po Kościerskich
lasach tułali się Adam Świeca i Igor Bereza. Tylko na tę noc
pogoda odpuściła sobie deszcz i dała stosunkowo lekkie warunki na przygodę.
Wyniki
15 edycji Tułacza rozegranego w okolicach Kościerzyny przyniosły
nam ambiwalentne uczucia. Zapisaliśmy zaledwie garstkę lampionów
Trasy Rowerowej. Popełniliśmy masę błędów, z zaliczeniem
kąpieli w błocie włącznie. Lecz z drugiej strony innym wcale nie
poszło lepiej.
Poziom bardzo wyrównany. 200 pkt karnych mniej i
bylibyśmy tuz za podium. Dlatego 8 miejsce z 1215pkt jest zdecydowanie
poniżej oczekiwań. Lepsze miejsce od poprzednich edycji wynikało
raczej z niewielkiej liczby załóg, które dotarły do mety.
Przed startami.
Po większości startów.
Błądziliśmy
spokojnie po lesie z inną ekipą, gdy wtem rower naszego towarzysza
skapitulował. Zerwany hak tylnej przerzutki. Po drodze widzieliśmy
jeszcze porzuconą oponę z dętką. Z 16 ekip rozpoczynających rajd
na metę dotarło zaledwie 11. Nas duże problemy techniczne ominęły.
Tym razem zabrakło ekip turystycznych. Wszyscy pokazali niezły
poziom.
Na
trasie zbudowanej przez Pana Tomasza Jankowskiego znajdowały się 24
lampiony (check pointy). Kolejność zdobycia obowiązkowa za
wyjątkiem ciekawej strefy Linia Obowiązkowego Przejazdu
znajdującej się pomiędzy punktem kontrolnym 9 i 10. To nowość
i rewelacja. Na linii oznaczonej na mapie znajdowały się 3 lampiony
LOP, w nieznanym miejscu. Rzecz polegała na tym, by jechać powoli i
nie patrzeć przed siebie a szukać po bokach.
Najlepsze jest jednak
to że LOP znajdowała się dokładnie po drugiej stronie rzeki
względem linii optymalnego przejazdu. Przejechaliśmy przez całą
długość trasy po lewej stronie rzeki, by potem po moście
kolejowym dotrzeć do końca LOP. Tam zdobyliśmy tylko 1 punkt
kontrolny, ponieważ był widoczny z daleka. Pozostałe sobie
darowaliśmy by nie tracić czasu.
Okolica LOP. By dotrzeć do niej dotrzeć trzeba było pokonać most kolejowy. Trudności sprawiały strome nasypy.
Drobny
zarzut do budowniczego trasy. Miała ona prawie 58 km, lecz były to
odległości po liniach prostych. Na odprawie usłyszeliśmy że
oznacza to dla nas ponad 60km. To oczywiste, że gdyby ktoś zdobył
wszystkie pokonałby blisko 100km.
Towarzysze z trasy pieszej. Wspólny punkt w rzecznym rozlewisku.
Dobrze pogadać ze znajomymi z zawodów MTB/XC. Zdjęcie Radek Knuth.
Dobrze pogadać ze znajomymi z zawodów MTB/XC. Zdjęcie Radek Knuth.
Do tej pory zwycięzcy kończyli z
wynikiem 0 punktów karnych. Tutaj mieli prawie 700 i pominęli aż 6 lampionów. Oznacza to że prawie połowa trasy nie zobaczyła
żadnego zawodnika. Być może tłumaczy to fakt że na mapie stoi
limit czasu 12h poprawione na 8h.
We
wcześniejszych edycjach Tułacza przeważały PK umieszczone na
szczytach wzniesień, sporadycznie w dołach lub jarach. Tutaj wiele
lampionów ustawiono w ciekawych rozlewiskach rzek. Nawet na ziemi.
Niestety przestrzeń na południe do północnego zachodu Kościerzyny
jest bardzo płaska. Utrudniało to nawigowanie w oparciu o
wzniesienia.
Tuż przed startem uśmiech nie schodzi z twarzy. Już na pierwszym PK uśmiech zrzedł. Napotkaliśmy standardowy problem Wybrana ścieżka nie istnieje, pochłonięta przez naturę.
Brak charakterystycznych szczytów, przełęczy, zjazdów
czy dołów. Jak wiadomo mapy pochodzą z lat 60 i 70 więc wiele od
tamtego czasu się zmieniło. Powstały nowe drogi, wiele odzyskała
matka natura. W kilku miejscach przedzieraliśmy się po lesie
sugerującym ruiny dawnej ścieżki. Trochę jak archeolodzy.
Po łatwym PK 11 zmuszeni byliśmy do powrotu szosą w kierunku bazy. Jeszcze 1,5h i udało się zdobyć ostatni PK 21. Honor ocalony, choć atakowaliśmy go dwukrotnie. Ścieżka zachodnia była całkowicie zarośnięta. Dotarliśmy pieszo, od wschodu. Potem nieco na czuja, szybko do bazy by zdążyć 8min przed upływem regulaminowych 8h.
Wreszcie meta. Można iść spać na jakieś 2,5h. Noclegownia jak zwykle w sali gimnastycznej.
Żadne XC nigdy nie wybrudzi roweru tak jak 8h Nocnego Rajdu na Orientację.
Musze
przyznać, że na podstawie naszego trzeciego startu nauczyliśmy się
kilku technicznych spraw. Nie myślimy już o takich podstawach jak choćby
ubiór czy ekwipunek. Prawdę powiedziawszy nie przytoczę naszych
spostrzeżeń ponieważ dla starych wyjadaczy będą one oczywiste, a
amatorom zbyt byśmy pomogli. W następnej edycji możemy być już
bardzo konkurencyjni.
tekst
Adam Świeca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz