Już
za tydzień Ekstremalny Rajd na Orientację Harpagan pod Słupskiem.
Tym czasem w ramach treningu wziąłem udział w eliminacji otwartych
zawodów w jeździe rowerowej na orientację w Gdańsku 14
października. Drugie miejsce w klasie amatorów to moje pierwsze
lecz na pewno nie ostanie podium. Impreza miała dla mnie raczej
charakter podstawowego treningu orientacji.
Na
dystansie długim wystartowało 18 uczestników. Byli to amatorzy
oraz zawodnicy zarejestrowani w POZOS. Byłem tuż za podium w
generalce, tracąc minutę do trzeciego.
W
imprezie wzięło udział około 50 zawodników. Dopuszczalne były
jedynie starty indywidualne. Ciekawostką było umiejscowienie startu
daleko od mety i bazy rajdu. Przy wiacie myśliwskiej w Dolinie
Radości rozpalono ognisko, Młodzież mogła dowolnie obżerać się
kiełbaskami. To właśnie nastolatki stanowili większość w
Matemblewskim lesie.
Spartańsko
– harcerska oprawa bardzo mi odpowiadała. Myślę jednak, że jest
to najlepsze miejsce właśnie dla młodzieży. Zabawa, nauka
przetrwania, rywalizacja. Wszystko z charakterem. Nie obyło się
oczywiście bez wpadek. To, że na początku prawie wszyscy mieli
DNF'y bo organizator zamieszał jeden kod na lampionie zostało
wyjaśnione. Mi przeszkadzał fakt, że rozdano nagrody przed
podaniem pełnych wyników.
Na
razie startuję w RnO bez licznika, ponieważ zastępuje go mapnik.
Wiem jednak, że trasa D (długa) liczyła około 12km. Posiadała 16
punktów kontrolnych. Niestety z niewiedzy na końcu straciłem
właśnie około minuty. Nie wiedziałem, że 2 ostatnie lampiony
mają scalone perforatory. Musiałem zawrócić do lampionu 16 i
ponownie dojechać do mety.
W skrócie przebieg moich prawie 45 minut jazdy wyglądał następująco. Szybki rzut oka na mapę, zapamiętanie ścieżki i w drogę. Na odcinkach prostych szybkie tempo. Spoglądanie na mapę podczas jazdy. Jazda bez zatrzymania, często w poślizgach. Dojazd do lampionu z ostrym dohamowaniem. Ściskanie perforatora na karcie kontrolnej i w drogę.
Podczas
jazdy popełniłem jeszcze 2 błędy merytoryczne. Najpierw pominąłem
drogę, bo zgodnie z doświadczeniami z Tułacza tak wąska ścieżka
na mapie powinna być ledwie kropkowana. Tu jednak skala jest inna, a
mapa dokładna i aktualna. Ja szukałem przecież szerokiej drogi
oznaczonej grubą linią. Szybko się połapałem i od tamtej pory
jechałem w tempie niemal wyścigowym.
Przez dłuższą chwilę
jechałem wespół z zawodnikiem Harpagana. Do momentu, w którym,
musiałem dłużej zastanowić się nad mapą. To drugi błąd.
Spędziłem na skrzyżowaniu kilka minut.
Wygląda
na to, że w przyszłym sezonie indywidualnie przejdę do kat.
mistrzowskiej. Zobaczymy, może nie tylko ja. Dzisiejsza impreza
miała daleko niższy poziom trudności od nocnych i dziennych
Tułaczy. Nie chodzi tylko o odległość do pokonania i liczbę
zawodników. Wszystkie lampiony są bezpośrednio przy drodze,
widoczne już z daleka. Żadnego łażenia po krzakach i
przeczesywania okolicy.
Powyżej ciekawa tablica wyników i moje 4 miejsce w generalce na trasie D.
Podoba mi się inicjatywa miasta Gdańska. I tutaj i na Tułaczach rozdawane są książki o historii Gdańska, Solidarności, Lecha Wałęsy. Dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy o mieście, w którym się urodziłem.
Adam Świeca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz