środa, 21 listopada 2012

Spiros oczami Igora

Sporis..Pirios…Gyros..aa, Spiros!
Spiros, taką właśnie nazwę nosi ostatni rajd na orientacje w tym sezonie. Tak wiem, Tułacz miał być ostatnim rajdem..i był, ale tylko przez dwa tygodnie.  Następnie miano ostatniego przypadło Harpaganowi. Obecnie uroczyście wszem i obiec  ogłaszam, iż ostatnim rajdem na orientację sezonu 2012 zostaje *werble* Spiros. Do czasu kolejnego ostatniego oczywiście. Koniec  filozofowania.  

Od linijki
Pierwsza myśl po spojrzeniu na mapę: o rany ile punktów! 29 lampionów jeszcze na żadnym rajdzie na orientację nie doświadczyliśmy. Na dobrą sprawę dzisiaj też nie, ale bardzo się staraliśmy to uczynić, lecz o tym później.
Dużo punktów to jedno, drugie to odległości między nimi. Kilometr czy dwa, toż to stojąc na górce wzrokiem by się kilka objęło. Trzecia sprawa to sposób ich rozmieszczenia. Zgaduję jak to wyglądało: ktoś usiadł do biurka, siorbnął łyk kawy, rozłożył mapę, wziął ołówek i linijkę i narysował kilka pionowych i poziomych kresek łączących się pod kątem prostym, po czy siorbnął kawę po raz drugi i na łączeniach linii kropkami postawił punkty kontrolne.
Kiedy uznał, że coś jest nieteges, wziął duży łyk kawy i na ślepo na obrzeżach mapy postawił kilka dodatkowych kropek po czym wszystkie ponumerował i dumnie wypił do końca swoją jeszcze gorącą kawę.
Do czego zmierzam. Oczywiście nie mam nic do budowniczego trasy, która była naprawdę bardzo udana pod względem trudności. Trudności spowodowanej tym, że punktów nie dało się objechać jedną prostą trasą, tak jak to było chociażby na Harpaganie.
Tutaj konieczna była strategia polegająca na tym jak zaliczyć największą ilość punktów, najmniej się przy tym męcząc. By zaliczyć wszystkie punkty, kręcić musielibyśmy się niesamowicie. Ostatecznie pojechaliśmy po punkty o najwyższej wadze.
A właśnie, nie wspomniałem o sposobie punktowania lampionów. 1-9 za jeden punkt wagowy, 11-20 dwa punkty wagowa zaś trzy punkty wagowe za lapiony z numerami od 21 do 30. Nieprzypadkowo pomiąłem 10, nie było jej.

Błotne maseczki
Koniec formalności o punktach, mapach i podobnych. Czas przejść do rzeczy, czyli jak faktycznie było na trasie!
Pierwsze co to zimno, lecz tylko przez kilka pierwszych minut. Później już tylko mokre liście, błoto, śliskie korzenie, mokre liście, błoto, więcej mokrych liści i jeszcze trochę mokrych liści. Normalnie jak na las o tej porze roku.
Trasę urozmaicały nam świetne podjazdy, a co górka zabrała to musi w końcu zwrócić zjazdami, a te były równie fajne. Jeździło nam naprawdę doprze, nasza rowerowa nawigacja w postaci Adama sprawdziła się idealnie. Do każdego punktu trafialiśmy prawie jak po sznurku. Co zapewniło nam przewagę nad konkurencją!
Na trasie nie obyło się bez przygody w postaci mojej drobnej, ale jakże efektownej wywrotki w błoto. Żałujcie, że tego nie widzieliście! ;)

Wyniki
Na 20 drużyn udało nam się wywalczyć uwaga uwaga 5 lokatę! Duma nas rozpiera, aż się nad ziemią unosimy! Jest to dla nas wielki sukces i krok w przód w naszej karierze startów w rajdach na orientację! Wszystko dzięki zgranej ekipie, człowiekowi mającemu w głowie GPSa i doświadczeniu zdobytym na poprzednich tego typu imprezach!

ślad GPS
pełne wyniki
galeria
relacja na www.rowery.trójmiasto.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz