To już trzecia tegoroczna
edycja rodzinnego rajdu dla najmłodszych. Grand Prix TKKF Gdańsk Chełm to
wyjątkowa impreza dedykowana dzieciom w każdym wieku. Często mówi się o
rodzinnej atmosferze na zawodach sportowych. W gdańskim Chełmie jest ona
rzeczywiście realizowana. Dla wielu rodzin była to świetnie spędzona letnia
niedziela.
Oprawa była bombowa. Sędziwy DJ
raczył uczestników muzyką biesiadną, disco polo a także najznamienitszymi dziełami
popu. Przygotowano całe kartony smakowitych i pożywnych drożdżówek. Wszyscy
mieli chrapkę na nadchodzącą dziką rywalizację.
Starty od najmłodszych do
najstarszych rozpoczęły się o godzinie 13. Mali zawodnicy zostali podzieleni na
wąskie kategorie wiekowe. W każdej wystartowało do 10 osób.
Trasa wokół trawiastego boiska była przyjemna i bezpieczna. Rodzice dopingując biegali za dziećmi. Ze wsząd dało się słychać: „Dajesz!”, „Weź ją na zakręcie!”, „Musisz go dopaść!”. Sposób w jaki dyszały dzieci na czele peletonów mówił jasno, że to jest ich życie. Stadion oszalał, maluchy stały się gwiazdami.
Na pierwsze 3 miejsca w każdej kategorii z podziałem na płeć czekał puchar. Kategoria 17+ nie została pominięta.
Trasa wokół trawiastego boiska była przyjemna i bezpieczna. Rodzice dopingując biegali za dziećmi. Ze wsząd dało się słychać: „Dajesz!”, „Weź ją na zakręcie!”, „Musisz go dopaść!”. Sposób w jaki dyszały dzieci na czele peletonów mówił jasno, że to jest ich życie. Stadion oszalał, maluchy stały się gwiazdami.
Na pierwsze 3 miejsca w każdej kategorii z podziałem na płeć czekał puchar. Kategoria 17+ nie została pominięta.
Dla ostatniej grupy
przygotowano około kilometrową pętlę. Na starcie zawodnicy umówili się z
organizatorami na 10 kółek. Choć momentami ubrania nagrzewało Słońce trasa była
bardzo mokra. Ścieżkę wyznaczono drogami leśnymi, by zakończyć zmagania na
boisku. Wśród drzew podłoże nie wyschło po nocnym deszczu. Oznaczało to bardzo
śliską choć twardą nawierzchnię, idealną do driftingu. Po 10 okrążeniach
zanotowano ~200m przewyższeń. Można to było odczuć na zakrętach kończących
strome zjazdy. Jeden z podjazdów pokonywano z rozpędu, gdyż wyglądał niemal jak
dwu metrowa ściana. Na uwagę zasłużył ciekawy nawrót, gdzie zawodnicy jechali
obok siebie w przeciwnych kierunkach. To niezły trening dla amatora kolarstwa
górskiego.
Impreza ma charakter nieprofesjonalny.
Z drugiej strony jej założenia, są tak urocze, że należy spodziewać się dużego
wzrostu zainteresowania. Dawka pozytywnej energii jaką dały te „zawody-piknik”
rodzinom jest nie do przecenienia. Jak zrobię swojego pierwszego małego
kolarza, to ustawie go na starcie jak tylko opanuje poślizgi na swoim
trójkołowcu.
Pełna galeria tutaj
Strona organizatora
Zdjęcia i tekst - Adam Świeca, Startował - Piotr Habaj
Pełna galeria tutaj
Strona organizatora
Zdjęcia i tekst - Adam Świeca, Startował - Piotr Habaj