Spokojna przejażdżka po lesie, szybki trening ze znajomymi czy nawet zorganizowany maraton. Zawsze oznaczają przejazd od startu do mety przy mniej lub bardziej sprzyjających warunkach pogodowych i terenowych. Na potrzeby urozmaicenia rywalizacji odpowiadają organizatorzy imprez polegających na odnajdywaniu kolejnych punktów kontrolnych w oparciu o mapę i kompas. Biegi na orientację cieszą się niesłabnącą popularnością. Drużyna Przymorze Trójmiasto właśnie zakończyła rywalizację we Wiosennym Tułaczu organizowanym przez Bractwo Przygody Almanak w nocy 31.03-01.04.2012r.
Choć od dłuższego czasu cieszyliśmy się wiosenną aurą, to właśnie na ten weekend synoptycy prognozowali chwilowe załamanie pogody. Stało się. Całą sobotę padał deszcz ze śniegiem, w nocy temperatura spadła poniżej zera, nie ustawał silny wiatr. Cała okolica Gołubia Kaszubskiego, gdzie znajdowała się baza rajdu była pokryta śniegiem. Warunki pogodowe nie stanowiły problemu dla odważnych zawodników tras pieszych i rowerowej.
Zawody polegały na odnalezieniu po kolei 22 punktów kontrolnych w postaci odblaskowych kart na drzewach. Suma minimalnych odległości pomiędzy punktami wyniosła 50km. Każdy punkt kontrolny posiadał numer, który należało przepisać do karty kontrolnej. Służyła do tego kredka świecowa umieszczona przy punkcie. Dodatkowymi utrudnieniami były mylne punkty kontrolne czy umieszczenie ich w słabo widocznym miejscu. Za każdy błąd przyznawane były punkty karne. Wygrała drużyna z najmniejszą liczbą punktów karnych, która zmieściła się w limicie 8 godzin.
Dwadzieścia trzy grupy rowerzystów rozpoczęło rywalizację tuż po godzinie dwudziestej pierwszej w malowniczej, nocnej scenerii. Wśród nich znalazła się dwójka debiutantów z Trójmiasta. Igor Bereza i Adam Świeca uznali, że ta impreza pozwoli im sprawdzić swoje możliwości fizyczne i psychiczne. Tułacz to naszym zdaniem wyjątkowo atrakcyjny sposób spędzenia sobotniej nocy. Zasady panujące podczas rajdu na orientację zmuszają do przedefiniowania własnego pojęcia wytrzymałości. Walczyliśmy ze snem, mrozem i wymagającymi ścieżkami okolic Gołubia. Własne doświadczenie i pomoc innych uczestników rajdu dostarczyły nam wyjątkowego bagażu wiedzy w dziedzinie orientacji w przestrzeni i przetrwania w ciężkich warunkach środowiskowych. Jesteśmy zadowoleni z 12 miejsca w naszym debiucie.
Jak zatem prawidłowo przygotować się do poszukiwań punktów kontrolnych? Jak postępować podczas przemierzania lasów w świetle latarek? Poniższe wskazówki z pewnością pomogą uniknąć powtórzenia naszych błędów i zwiększą szanse czytelnika na zajęcie wyższej pozycji.
1. Trzeba się spakować. Zabieramy tylko rzeczy NIEZBĘDNE w
drodze. Absolutnym minimum jest kompas, wartościowe jedzenie: banany,
czekolada, batoniki energetyczne,
suszone owoce. Plecak polecamy wyposażyć w bukłak. Trzymając napój na plecach
ogrzewamy go, dzięki czemu w każdej chwili mamy w miarę ciepły płyn, którego
picie ułatwia nam rurka przymocowana do ramienia plecaka. Zalecamy zastąpienie
bidonu termosem. Zabieramy również PODSTAWOWE narzędzia typu klucz
wielofunkcyjny, dętka, łyżki do opon, pompka.
2. Spakowani, teraz czas na sprzęt. Oczywiście rower. Jaki
rower? Byle jeździł, miał koła, kierownicę i pedały. Wystarczy naprawdę dobrze
wyregulować przerzutki, hamulce,
nasmarować łożyska, łańcuch, napompować koła i w drogę. Niestety po kilku
godzinach w śniegu przerzutki wysokiej klasy zamarzają tak samo jak każde.
Należy dla profilaktyki zmieniać biegi, bo w pewnym momencie może być to już niemożliwe.
Należy być też świadomym jak działają zatrzaski SPD w błocie. Jeśli ich mocno
nie wytrzepiemy nie ma mowy o wpięciu się! Do zamarzniętych komponentów można
zabrać odmrażacz lub posmarować go odpowiednim środkiem przed startem. Hamulce
zdecydowanie tarczowe, bo nawet porządny model V-brake’ów, w wilgoci i mrozie
stracił praktycznie całą swoją moc. Obowiązkowym wyposażeniem jest wodoszczelne
oświetlenie przednie i tylne. Do tego lampa czołowa. Nam wystarczyła latarka
500 lumenów. Nie zapomnijmy o mocnym mapowniku na kierownicy i oponach
zimowych.
3. Teraz kiedy już wszystko gotowe do drogi czas się ubrać.
Najlepiej na tak zwaną cebulkę, czyli kilka warstw i każda z nich cieplejsza od
poprzedniej. W razie podwyższenia temperatury, przegrzewania się można coś
zdjąć. Obowiązkowo zabieramy przeciwdeszczową kurtkę, kask i kamizelkę
odblaskową. Wybieramy raczej tkaniny ‘oddychające’ tj odprowadzające ciepło od
ciała i jednocześnie nie przepuszczające chłodu, wiatru, wilgoci. W celu
zwiększenia ochrony przed zimnem można pod rękawice rowerowe założyć zwykłe
bawełniane. Na długie spodnie z lycry, opcjonalnie zakładamy krótkie spodenki. Kieszenie
na telefon czy kompas powinny być łatwo dostępne. Pamiętajmy o ciepłych,
nieprzemakalnych skarpetach. Buty typu SPD rzadko należą do specjalnie
ciepłych. Dobrym rozwiązaniem będzie też zabranie skarpetek na zmianę, ponieważ
nie ma nic gorszego niż mokre zimne stopy i powolny spadek czucia w palcach.
4. Stoimy na starcie, ciepło ubrani, plecak zapakowany,
rower przygotowany. Dostajemy mapę, START, ruszamy, co robić, jak szukać
punktów, jak jechać? Po pierwsze spokój, studiujemy mapę, planujemy trasę na
dwa trzy punkty do przodu. Zalecamy wybierać trasy łatwiejsze: asfalty, ubite
dukty. Nawet jeśli są dłuższe. Dlaczego? Oczywistym jest, że na twardej drodze
nawet jadąc szybciej zużyjemy mniej energii niż na wymagającej leśnej ścieżce.
Obowiązkowo chowamy wszystko w wodoszczelne miejsca. Nie zadbaliśmy o to
wystarczająco. Już po godzinie nasza karta kontrolna wyglądała jakby wpadła do
wanny pełnej wody.
5. Poszukiwania punktów kontrolnych. Najlepszą strategią
będzie podjeżdżanie w okolice punktu i wkraczanie w las pieszo. Jednoślady
zostawiamy przy ścieżce. W nocy jedynie wiewiórki mogą się nimi zainteresować. Odchodząc
od roweru weź ze sobą wszystkie akcesoria potrzebne do odnalezienia i zapisania
punktu kontrolnego. Szukając należy mieć oczy dookoła głowy. Pamiętajmy, że cel
może być zlokalizowany z drugiej strony drzewa. Przy lokalizowaniu domniemanego
miejsca ukrycia punktu kontrolnego należy używać charakterystycznych elementów z
mapy. Może to być wzniesienie, skrzyżowanie dróg, krawędź jeziora. Odnieś to co
widzisz na mapie do swojej okolicy. Karta jest jedna, dlatego nie warto odchodzić
od siebie na więcej niż kilka metrów, bo poszukiwania punktu przemienią się w
poszukiwania kolegi z drużyny. Nie poddajemy się i nie panikujemy. Kiedy
szukanie zajmuje nam dużo czasu lepiej jest się zatrzymać, rozejrzeć, sprawdzić
mapę, kompas (działa tylko w poziomie).
Rajdy takie jak Tułacz zdecydowanie urozmaicają rowerową rywalizację. Umiejętność czytania mapy i ustosunkowywania jej do otoczenia, wskazań kompasu jest tutaj podstawą. Nie mniej istotna jest spostrzegawczość w poszukiwaniach punktów i mądrość w przygotowaniu do drogi. Samo osiągnięcie bazy i zdanie karty kontrolnej jest prawdziwym zwycięstwem. Jazda na orientację stanowi elitarny poziom wyścigów rowerowych.
Świetny wpis, krótko i na temat.
OdpowiedzUsuń